,,List do Ani"

U mnie wszystko dobrze.
Choć serce trochę zaciążyło tęsknotą
bo nie usiądę już na wykładzie u pani profesor,
a jej śmiech odbija się echem od ścian,
zostawiając po sobie ostatnią lekcję: żyj pełnią dnia.


U mnie wszystko dobrze,
choć brak mi dźwięku kruszonej ściółki pod stopami,
i tej kanapki ze smalcem, którą dziadek dla mnie robił.
Poza tym wszystko wspaniale.
Żyje się dalej.

U mnie wszystko dobrze,
choć człowiek o kieszeniach wypchanych po brzegi rozmienił się sam na drobne. Szkoda mi go.
Troszkę. Ale żyje się dalej.

U mnie wszystko dobrze,
choć mój przyjaciel ma smutne oczy i życie nieustannie go kopie.
A on — uśmiecha się mu w twarz.
Ja razem z nim. Bo żyje się dalej.

U mnie wszystko dobrze,
choć zza ściany płacze dziecko.
Może się czegoś boi.
Tak jak ja — tego, co było wczoraj i tego, co może nadejść jutro.
Ale żyje się wciąż.
I tak dalej.
I dalej.


U mnie wszystko dobrze,
choć szarańcza triumfu obsiadła mi głowę i zagłuszyła moje myśli.
Muszę się skryć,
choćby za rogiem,
wziąć oddech i mieć się dobrze.
Bo żyje się dalej.

U mnie wszystko dobrze,
choć nie spowiadam się już nawet przed Bogiem.
A trzeba przecież w coś wierzyć,
by samotność nie zatopiła duszy.
Modlę się do Ciebie i wiem, że nic nie wiem.
I nic nie jest trwałe.
Lecz choćby na chwilę — żyje się dalej.


U mnie wszystko dobrze,
choć gdy odwracam głowę,
nie widzę Twego śladu.
Szukam Cię w sercu,
autostradą wspomnień.
Wracasz zza oceanu,
trochę bardziej
,
trochę mniej wyraźnie.
Ale się nie martwię.
Bo żyje się wciąż.
Bo żyje się dalej.


U mnie wszystko dobrze,
choć wszystko wydaje się takie samo,
to nic nie jest już jak dawniej.
Oczy pokryła mgła — fałszu, bólu, trosk.
Ale jakoś inaczej — żyje się wciąż.
I żyje się dalej.

U mnie wszystko dobrze.
Choć Nil łez wyschnął i choć uczę się tracić,
to brakuje mi Ciebie.
Poza tym nic nowego.
Nic a nic.